sobota, 24 sierpnia 2013

Tysiąc rzeczy do zrobienia a tak mało czasu! ;)

Hej!
Trochę się nie odzywałam, wybaczcie. Czasu płynie tu niesamowicie szybko, a mam trochę obowiązków, szkołę, przyjemności i nie wiem gdzie zmieścić pisanie bloga. No więc jestem, 23:15, 24 sierpnia. Dwa tygodnie temu o tej porze właśnie zajechałam do domu tutaj w Brighton. TO JUŻ DWA TYGODNIE! No ale po kolei.(Post będzie długi, ostrzegam ;) ).

W zeszły weekend byłam na mojej pierwszej wystawie tutaj. Po pierwsze, wszystko jest inne. Przygotowywanie psa na wystawę tutaj wygląda inaczej niż w Europie. Codziennie wstawałyśmy o 5:30 (z wyjątkiem dnia kiedy zaspałyśmy i wstałyśmy o 6). Czas wolny przed 20?! Zapomnijcie. Spotkałam też przyjaciela z Chorwacji, który 1,5 roku temu przeprowadził się tutaj. Oboje się poznaliśmy, co mnie baaaardzo ucieszyło. Spotkałam również nowych znajomych. W niedziele koło 11 w nocy pojechałyśmy razem z Bri i Sam do Pandy Express, a później na jedne z najlepszych lodów jakie jadłam. Wybierało się smak, później jakie się chciało dodatki (czekolady, orzechy etc.) i oni to mieszali i formowali takie pyszne lody. W poniedziałek nie mogłam się podnieść, ale jak już mi się udało to host mama zapytała się czy nie chciałabym z nią się wybrać na pedicure. No więc pojechałyśmy :) Później pyszny lunch wraz z jej przyjaciółką. W restauracji, w której jadłyśmy kiedyś ktoś umarł w toalecie więc raczej odpuściłyśmy sobie z korzystania z kibelka :p
We wtorek mój host tata wraz z Sam i Bri wyjechali do Kansas na wystawy. Ja niestety od środy zaczynałam szkołę, więc nie mogłam jechać z nimi. Poprosiłam Sam żeby przed wyjazdem (3 w nocy) mnie obudziła abym mogła się pożegnać. Niestety było jak zwykle, nic nie pamiętam a podobno nieźle wyklinałam Samantę że mnie budzi :(

ŚRODA! Pierwszy dzień szkoły. Prawie nie mogłam spać i budziłam się co dziesięć minut! Po pierwsze szkołę zaczynam 7:10 CODZIENNIE! Kto wymyślił szkołę w środku nocy? Po drugie, mój autobus odjeżdża z przystanku codziennie 6:37. Po trzecie, na przystanek idzie się 11 min, więc wychodzę najpóźniej 6:20. A i codziennie myje włosy z rana itd, więc wstaje o 5:00!!!!!! To jest nienormalne, no ale dobra przyzwyczaję się. Co prawda w piątek o mało nie zaspałam, ale ciii!
No więc w szkole mam małe zmiany co do przedmiotów.
1. C.P. Chemistry
2. Maths Precalculus
3. OFF HOUR
4. ENGLISH LIT & COMP
5. LUNCH BREAK
6. U.S. History
7. A.P. Biology
8. Spanish II
Pierwszego dnia musiałam zostać oprowadzona po szkole, więc na pierwszą lekcje poszłam na jakieś ostatnie 10 min :p Znacie to uczucie jak jesteście gdzieś nowi i musicie wejść spóźnieni? No więc wchodzę, sala cała pełna. Mówię przepraszam, że jestem exchange student i byłam oprowadzana po szkole. Nauczyciel ok, kazał mi zająć miejsce. Idę sobie na koniec sali a on że będę siędzieć w pierwszej ławce. No super. Podchodzę do ławki a tam taki żarcik, nie ma krzesła.. No więc nauczyciel poszedł po krzesło a ja stoję jak eksponat na środku sali i wszyscy się na mnie gapią. OK, trudno, przeżyłam. Następna lekcje to była psychologia. Nauczycielka i jej podejście nie specjalnie mi się spodobały, więc po pierwszym dniu zmieniłam przedmiot. Brakowało mi matematyki :P Przede wszystkim niektórym zadawała dość osobiste pytania, niektórzy opowiadali o swoich rodzicach, rozwodach, problemach rodzinnych. Czułam się trochę jak na jakieś grupowej terapi! Nie, raczej podziękuje. Godzina przerwy i na angielski, nauczycielka przesympatyczna i ogólnie kazała zadawać sobie pytania, ale niestety ja znowu byłam większą atrakcją kiedy dowiedzieli się, że jestem z Polski. A no i mam ROSJANKĘ w klasie, która od dwóch lat mieszka w stanach. Podeszłam do niej i powiedziałam cześć po rosyjsku. Chyba się ucieszyła słysząc swój język ojczysty ;)
Później przerwa na lunch, tylko niestety lunchu jeszcze tego dnia nie było. No więc jakiś chłopak kupił mi chipsy, bo automat nie chciał przyjąć moich $5!
Najbardziej przerażający przedmiot - U.S. History, ale musze powiedzieć, że mamy świetnego nauczyciela i mam strasznie fajnych ludzi na tym przedmiocie. Trzeba opowiedzieć historię, którą nasz kochany Pan nam opowiedział. Po pierwsze, jedyną opcją wyjść u niego do łazienki jest potrzeba biologiczna.Wtedy trzeba wstać i wyjść bez słowa. Co to takiego potrzeba biologiczna? No więc z jakieś 15 lat temu uczył w innej szkole. Miał pewną uczennice, która zawsze rwała się do odpowiedzi, ale tego dnia leżała z głową na ławce. Kiedy sprawdzał czyjąś prace zapytał się czy wszystko ok. Odpowiedziała, że słabo się czuje, ale nie chciała wyjść do łazienki. No trudno, przecież jej nie zmusi. Wrócił więc do sprawdzania pracy kiedy usłyszał dziwny dźwięk a później płacz. Niestety, dziewczynie zmymiotowała, ale jak to on powiedział, "fontanna". 3(ta, która wymiotowała i te dwie, które siedziały obok niej) dziewczyny się popłakały i wyszły z sali, no więc to jest potrzeba biologiczna :) Jak to się mówi, historia lubi się powtarzać. I tak tez było. Na drugi dzień po opowiedzeniu tej historii w innej klasie niestety ktoś też nie wytrzymał. Nauczyciel powiedział, że to jakieś złe fatum :(
Biologia to jedyny jak na razie trudny przedmiot, ale nauczyciel jest świetny, mamy tylko 16 osób w klasie więc będzie dobrze. SPANISH II. Wybrałam go, bo 4 lata uczę się hiszpańskiego. Lekcje pierwsza. Uczniowie potrafią powiedzieć: Me llamo John and I like playing football. No spoko hiszpański <3 Polubiłam tą klasię i chyba zostaję, zrobie sobie powtórzenie i utrwalenie wiadomości :)
Kierowca mojego autobusu jest przekochany! Troszczy się o nas, załatwił mi kartkę do autobusu w jeden dzień. Pozwala nam jeść w autobusie i zawsze życzy miłego dnia, żebysmy na siebie uważali itd.
Kolejna sprawa. Szafka. Pomagało mi ją otworzyć 4 osoby aż w końcu podeszła do nas dziewczyna i spytała się czy wiemy, że próbujemy otworzyć złą szafkę? No tak, bo C397 to nie C379 :p Ale dzięki temu poznałam Irlandczyka i dwie Amerykanki, którzy zaproponowali, że zabiorą mnie na lunch poza szkołę. Poza tym powiedzieli mi co to POWDER PUFF. No i zgadnijcie co? Biorę w tym udział. Mimo, że termin składania papierów już minął to pan trener był kochany i mogę donieść papiery na poniedziałek. A co to Powder Puff? W skrócie - zamiana ról. Dziewczyny grają w football, a chłopcy będą nas dopingować pomponami!
!!! Potrzebuje pomocy!!! Wymyślcie mi jakiś pseudonim, który będzie wydrukowany na mojej koszulce, bo otrzymam swój własny, uniwersalny strój <3 
Dzisiaj razem z host mamą, Landonem i Demery pojechaliśmy nad basen do przyjaciółki mamy, Sary. Tak sobie grillowaliśmy, jedliśmy stek z grilla i kukurydzę aż tu nagle zaczął padać deszcz i trzeba się było zwijać. Posprzątałyśmy dom, a ja w końcu się całkowicie wypakowałam. Później odkurzyłam wszystkie podłogi w domu, aż tu do drzwi puka Sara, z lodami, nutellą (specjalnie dla mnie) i oreo. Zrobiłyśmy sobie babski wieczór i obejrzałyśmy film pod tytułem 42! Mega mi się podobał, tym bardziej że na faktach.
A no i bym zapomniała - MAM POLAKA NA MATEMATYCE!!!! Kiedy weszłam drugiego dnia szkoły do klasy po zmianie planu, podeszłam do nauczyciele i pokazałam mu mój plan mówiąc że od dzisiaj chodzę do niego do klasy. No więc kazał mi zaczekać przy biurku żeby mi mógł przypisać książkę. KAŻDY, ABSOLUTNIE KAŻDY MA PROBLEM Z moim imieniem. No więc mu je przeliterowałam i się pyta skąd jestem. Kiedy odpowiedziałam, że z Polski, wszyscy uczniowie się odwrócili i pokazali na chłopaka w ostatniej ławce, a nauczyciel na to - Oooo, on też! No więc tak sobie gadamy po polsku :) A nikt nie wie o czym mówimy :)
No i warto wspomnieć. LUDZIE SĄ TU CUDOWNI! A moi consulorzy najwspanialsi na świecie! Jak tylko mnie widzą to podchodzą się dowiedzieć jak się czuje, czy mogą mi jakoś pomoc, ogólnie porozmawiać! Uwielbiam tą szkołę!
Ufff mega długi ten post. Wstawię teraz kilka zdjęć, a postaram się ich robić więcej :)
 WYSTAWA - DZIEŃ 1
 RAZEM ZE STEFFIE CHENG - ZNANĄ HANDLERKĄ BASENJI W USA!
 PO CZWARTYM DNIU KAŻDY JUŻ BYŁ ZMĘCZONY :P
 BEZ TEGO NIE MOGĘ SIĘ POKAZAĆ W SZKOLE :)
 NAJPIĘKNIEJSZE ZACHODY SŁOŃCA - TYLKO W COLORADO :)
 CIENKIE KSIĄŻKI DO BIOLOGII A CO!
 SZKOŁA - DZIEŃ 1
 NAWET SŁOŃCE JESZCZE NIE WSTAJE JAK JA JUŻ CZEKAM NA PRZYSTANKU :(
 MOJA DZIELNA TOWARZYSZKA W ŁÓŻKU :)
NOWE BUCIKI :)
PEDICURE

 RODZINNE ZDJĘCIE Z PIERWSZEGO MECZU :)
WARTO OBEJRZEĆ!

wtorek, 13 sierpnia 2013

Busy busy days!

Ok, nie mam najmniejszego pojęcia od czego zacząć. Może od tego, że od soboty jestem już na miejscu, cała i zdrowa. Razem z moim Ninją leżymy w łóżku w chwili pisania tego postu, ponieważ jest tutaj właśnie 23:40. Tak tak, ciągle mam JetLag, ale już nie jest tak źle.

Hmm może zacznę od podróży. Do Warszawy pojechałam już w piątek wieczorem, żeby pies mógł odpocząć na miejscu i żeby spędził jak najmniej czasu w klatce bo jednak 9 h do Chicago i 2 do Denver z nieplanowanym postojem na 4 h to dość długo. Oczywiście popłakałam się żegnając rodziców i siostrę, ale próbowałam powstrzymać łzy (wyszło całkiem nieźle). Leciałam Boeingiem 787 (nie popsuł się na szczęście), a tym samym samolotem leciała jeszcze Patrycja i Zuza. Nie wiem, ale podróż minęła mi bardzo szybko. Miłe rozmowy, jakieś filmy, seriale i dzieci dookoła uczyniły moją podróż ciekawą. Miałam miejsce prawie na samym końcu, ale kochana stewardessa pozwoliła mi przed lądowaniem zmienić miejsce na jedno z pierwszych po tym jak powiedziałam jej jak niewiele czasu mam na odebranie bagażu, przejście sprawdzenie wizy i odebranie psa, a następie nadanie bagażu, ponowne nadanie psa i  dotarcie pod bramkę samolotu lecącego do Denver. Razem z Patrycją sprawnie opuściłyśmy samolot i w kolejkę do sprawdzania wizy. Mnóstwo ludzi stało za nami, ale my byłyśmy jednymi z pierwszych. No i zgodnie stwierdziłyśmy, że Pan siedzący przy moim okienku był mega przystojny, pożartowaliśmy, zadał mi kilka pytań, pouśmiechaliśmy się chociaż unikałam uśmiechów po 9 h podróży bez szczoteczki do zębów. Nie stałam tam 5 min jak już odbierałyśmy bagaże, a mój pies stał w klatce otoczony przez arabskie dzieci, bo właśnie przyleciał samolot z (bóg wie skąd)??? ;) Mieli po 20 bagaży, nie żartuje! Jakieś dzieci stały i liczyły czy to wszystkie, no ale co się dziwić jak ma się 20 żon. Ok, bagaż i pies odebrane, no to lecę dalej, a i przy okazji włączyłam telefon - 16:20. No to super! Mój pies jest spóźniony na samolot. Nie wiedziałam już co robić. Może to dziwne co powiem - ale płacz może wiele zdziałać! Jak się rozpłaczecie przy bramce to na pewno Wam wszyscy dookoła pomogą! I tak też było ;P nawet nie ważyli mojej walizki - szybko ją nadali, podali adres cargo, gdzie musiałam dostarczyć psa. MIAŁAM NAJWSPANIALSZEGO TAKSÓWKARZA NA ŚWIECIE. Kiedy ja sprzątałam klatkę po psie, on go ode mnie wziął i wyprowadził, czekał na mnie aż oddam go do cargo, a kiedy kobiety spytały się o mój wiek i powiedziałam, że mam17,5 i pojawił się problem, że nie powinnam nadawać psa poniżej 18 lat to szybko odpowiedział, że on jest moim wujkiem w takim razie. Było sympatycznie, no ale nie zmienia to faktu, że pies musiał lecieć samolotem 2 h później. Na szczęście przebukowanie biletu dla psa nic nie kosztuje, lecz przebukowanie go dla mnie niestety tak. Ale mój najlepszy taksówkarz oczywiście dowiózł mnie na miejsce o czasie, a mój samolot się opóźnił więc tym lepiej. Z radości zadzwoniłam do mamy jakoś koło 2 w nocy ;) Poznałam świetnych ludzi po drodze!
Ninja strasznie się ucieszył kiedy odebrałam go z lotniska! Mój dzieciak.
Teraz mnóstwo się dzieje. Moja rodzina to profesjonalni handlerzy, więc mamy mnóstwo psów w domu i jest co robić, poza tym dzieci +tysiąc innych załatwień. Ale lubię takie życie. Mam bardzo dobry kontakt z rodziną, tak mi się wydaje ;) Są cudowni, na prawdę. Poznałam już nawet dziadków!
W poniedziałek poszłam na mój pierwszy mecz baseballa. Razem z Clintem(hdad), Landonem (hbrother) and G( my hmom mom :) . G znała jakieś ogromnego fana  tej drużyny przez co byłam mega blisko boiska i guess what? Mam piłkę!!! Później Dinger (maskotka drużyny mi ją nawet podpisał! ). A no i był purple day więc dostałam koszulkę Colorado Rockies! ;)
Okolica jest CUDOWNA! Góry Skaliste, ogromne domy, wielkie samochody, wszystko na miejscu.
Pierwszego dnia wstałam o 5:30 i chciałam obejrzeć wschód słońca, ale go jeszcze nie było! ;P
Od czwartku do niedzieli mamy wystawy w Greeley. To delikatnie powiedziane, że będziemy lekko zajęci, bo mamy mnóstwo psów i pracy, ale ja to kocham!
Dzisiaj byłam wybrać przedmioty! Szkoła jest G-I-G-A-N-T-Y-C-Z-N-A! A no i w pierwszym semestrze nie mam żadnego sportu, jednak chcę pójść do trenerki  cheerleaderek i z nią porozmawiać, może udałoby mi się jakoś dostać, zobaczymy ;)
Na razie mam:
- English 11th grade (zobaczymy czy nie zmienię)
-US. History
- A.P. Biology
-C.P Chemistry
-Psychology(1 semestr) i Aerobic (3 semestr)
- Spanish II (zobaczymy jaki mają poziom, też jest możliwe że będzie zmiana ;) )
Ok, uciekam spać i postaram się być na bieżąco, ale nie jest łatwe niestety.
Buziaki!


 Ostatni dzień w domu i przedostatni w Polsce spędziłam nad pobliskim jeziorem.
 5:30 - lekki JetLag! ;P
Podpisana piłka i koszulka <3 <3
Widok z rana na Góry Skaliste! *-*
Ninja śpi kiedy ja pisze bloga! ;)

środa, 7 sierpnia 2013

3 days left so... it's time to start panic!

Ok, w międzyczasie pakowania się, koszenia trawy, sprzątania i robienia tysiąca innych rzeczy postanowiłam napisać też nowy post żeby się nie nudzić, prawda? :)

Kto tak dobrze zrozumienie wymieńca jak nie .. inny wymieniec?

Zacznę od tego, że na co dzień jestem osobą chyba całkiem odważną. Nie straszne mi samotne podróże, lubię robić wszystko sama, zawsze sama, trzeba sobie radzić, nie? Wydaje ci się jakbyś czytał o sobie? A może jesteś wymieńcem i też niedługo wylecisz na wymianę? Od początku, kiedy wpadłam na pomysł z wyjazdem byłam pewna, że to będzie dla mnie pestka. A pożegnanie, co to dla mnie? Ale nic bardziej mylnego Myślałam, że to, że mieszkałam od 4 lat tylko z siostrami w Lublinie bez rodziców widując mamę prawie co tydzień a tatę czasem z miesięcznymi odstępami jakoś mi pomoże, ale.....Jakiś tydzień temu uświadomiłam sobie co zrobiłam.... Czy tego żałuję? Skądże! Czy się czegoś obawiam? Tak. Nie o siebie! Wiem, że dam sobie radę tam na miejscu. Jestem pełna obaw o to, co tu się będzie działo. Boje się, że coś się stanie komuś z bliskich, a mnie nie będzie koło nich. Nie chcę krakać, bo to przyciąga złe rzeczy. Martwię się też o przyjaciół. Niby to 10 miesięcy to nie wieczność. I niby każdy powtarza: Przecież cię nie zapomnimy! Obiecujemy! A ja i tak wiem, że kiedy wrócę to nie będzie to samo. Rzeczy i ludzie się zmieniają. Boję się, że jak wrócę to będzie mi się ciężko odnaleźć, chociaż nigdy nie było to dla mnie problemem, nigdy nie miałam takich obaw, ale wyjazd je wszystkie ściągną. Za 3 dni o tej porze będę już w samolocie do Chicago. Rodzice wiozą mnie do Warszawy 9 sierpnia wieczorem, a tam przenocuje u znajomej. Wydaje mi się, że nie byłabym w stanie się z nimi rozstać na lotnisku, bo świadomość, że przejście przez bramki oznacza, że nie zobaczę ich na żywo przez kolejne kilka miesięcy chyba nie pozwoliłaby mi odejść. Teraz w sumie sama nie wiem, chyba żadne miejsce nie jest dobre na pożegnanie. Będę płakać, tego jestem pewna. Wiem, ja odważna będę płakać. To brzmiało dla mnie dziwnie na początku, ale teraz im bliżej wyjazdu wiem, że tego nie uniknę, chociaż będę się starać tego po sobie nie pokazać, zwłaszcza przy rodzicach.

Nie zamierzam nikomu odradzać wymiany! Wierzę, że będzie niesamowicie, ale wiem też, że nie jestem jedyną, która ma takie problemy. W sumie myślę, że każdy je podziela przynajmniej po części.
Mam nadzieję, że tam na miejscu będę miała tyle do roboty, że nie  będzie czasu o tym myśleć.

Świetna rodzinka - jest.
Szkoła marzeń - jest.
Wiza - done.
Świetny lot z Patrycją do Chicago - idealnie.
Dokumenty dla psa - prawie gotowe.
USA, I'm coming!

XxOx.

Moje artystyczne zdjęcie w Zakopanem :P
Bo zawsze trzeba kibicować i wspierać przyjaciół! :) Ja to ta po lewej :P