wtorek, 13 sierpnia 2013

Busy busy days!

Ok, nie mam najmniejszego pojęcia od czego zacząć. Może od tego, że od soboty jestem już na miejscu, cała i zdrowa. Razem z moim Ninją leżymy w łóżku w chwili pisania tego postu, ponieważ jest tutaj właśnie 23:40. Tak tak, ciągle mam JetLag, ale już nie jest tak źle.

Hmm może zacznę od podróży. Do Warszawy pojechałam już w piątek wieczorem, żeby pies mógł odpocząć na miejscu i żeby spędził jak najmniej czasu w klatce bo jednak 9 h do Chicago i 2 do Denver z nieplanowanym postojem na 4 h to dość długo. Oczywiście popłakałam się żegnając rodziców i siostrę, ale próbowałam powstrzymać łzy (wyszło całkiem nieźle). Leciałam Boeingiem 787 (nie popsuł się na szczęście), a tym samym samolotem leciała jeszcze Patrycja i Zuza. Nie wiem, ale podróż minęła mi bardzo szybko. Miłe rozmowy, jakieś filmy, seriale i dzieci dookoła uczyniły moją podróż ciekawą. Miałam miejsce prawie na samym końcu, ale kochana stewardessa pozwoliła mi przed lądowaniem zmienić miejsce na jedno z pierwszych po tym jak powiedziałam jej jak niewiele czasu mam na odebranie bagażu, przejście sprawdzenie wizy i odebranie psa, a następie nadanie bagażu, ponowne nadanie psa i  dotarcie pod bramkę samolotu lecącego do Denver. Razem z Patrycją sprawnie opuściłyśmy samolot i w kolejkę do sprawdzania wizy. Mnóstwo ludzi stało za nami, ale my byłyśmy jednymi z pierwszych. No i zgodnie stwierdziłyśmy, że Pan siedzący przy moim okienku był mega przystojny, pożartowaliśmy, zadał mi kilka pytań, pouśmiechaliśmy się chociaż unikałam uśmiechów po 9 h podróży bez szczoteczki do zębów. Nie stałam tam 5 min jak już odbierałyśmy bagaże, a mój pies stał w klatce otoczony przez arabskie dzieci, bo właśnie przyleciał samolot z (bóg wie skąd)??? ;) Mieli po 20 bagaży, nie żartuje! Jakieś dzieci stały i liczyły czy to wszystkie, no ale co się dziwić jak ma się 20 żon. Ok, bagaż i pies odebrane, no to lecę dalej, a i przy okazji włączyłam telefon - 16:20. No to super! Mój pies jest spóźniony na samolot. Nie wiedziałam już co robić. Może to dziwne co powiem - ale płacz może wiele zdziałać! Jak się rozpłaczecie przy bramce to na pewno Wam wszyscy dookoła pomogą! I tak też było ;P nawet nie ważyli mojej walizki - szybko ją nadali, podali adres cargo, gdzie musiałam dostarczyć psa. MIAŁAM NAJWSPANIALSZEGO TAKSÓWKARZA NA ŚWIECIE. Kiedy ja sprzątałam klatkę po psie, on go ode mnie wziął i wyprowadził, czekał na mnie aż oddam go do cargo, a kiedy kobiety spytały się o mój wiek i powiedziałam, że mam17,5 i pojawił się problem, że nie powinnam nadawać psa poniżej 18 lat to szybko odpowiedział, że on jest moim wujkiem w takim razie. Było sympatycznie, no ale nie zmienia to faktu, że pies musiał lecieć samolotem 2 h później. Na szczęście przebukowanie biletu dla psa nic nie kosztuje, lecz przebukowanie go dla mnie niestety tak. Ale mój najlepszy taksówkarz oczywiście dowiózł mnie na miejsce o czasie, a mój samolot się opóźnił więc tym lepiej. Z radości zadzwoniłam do mamy jakoś koło 2 w nocy ;) Poznałam świetnych ludzi po drodze!
Ninja strasznie się ucieszył kiedy odebrałam go z lotniska! Mój dzieciak.
Teraz mnóstwo się dzieje. Moja rodzina to profesjonalni handlerzy, więc mamy mnóstwo psów w domu i jest co robić, poza tym dzieci +tysiąc innych załatwień. Ale lubię takie życie. Mam bardzo dobry kontakt z rodziną, tak mi się wydaje ;) Są cudowni, na prawdę. Poznałam już nawet dziadków!
W poniedziałek poszłam na mój pierwszy mecz baseballa. Razem z Clintem(hdad), Landonem (hbrother) and G( my hmom mom :) . G znała jakieś ogromnego fana  tej drużyny przez co byłam mega blisko boiska i guess what? Mam piłkę!!! Później Dinger (maskotka drużyny mi ją nawet podpisał! ). A no i był purple day więc dostałam koszulkę Colorado Rockies! ;)
Okolica jest CUDOWNA! Góry Skaliste, ogromne domy, wielkie samochody, wszystko na miejscu.
Pierwszego dnia wstałam o 5:30 i chciałam obejrzeć wschód słońca, ale go jeszcze nie było! ;P
Od czwartku do niedzieli mamy wystawy w Greeley. To delikatnie powiedziane, że będziemy lekko zajęci, bo mamy mnóstwo psów i pracy, ale ja to kocham!
Dzisiaj byłam wybrać przedmioty! Szkoła jest G-I-G-A-N-T-Y-C-Z-N-A! A no i w pierwszym semestrze nie mam żadnego sportu, jednak chcę pójść do trenerki  cheerleaderek i z nią porozmawiać, może udałoby mi się jakoś dostać, zobaczymy ;)
Na razie mam:
- English 11th grade (zobaczymy czy nie zmienię)
-US. History
- A.P. Biology
-C.P Chemistry
-Psychology(1 semestr) i Aerobic (3 semestr)
- Spanish II (zobaczymy jaki mają poziom, też jest możliwe że będzie zmiana ;) )
Ok, uciekam spać i postaram się być na bieżąco, ale nie jest łatwe niestety.
Buziaki!


 Ostatni dzień w domu i przedostatni w Polsce spędziłam nad pobliskim jeziorem.
 5:30 - lekki JetLag! ;P
Podpisana piłka i koszulka <3 <3
Widok z rana na Góry Skaliste! *-*
Ninja śpi kiedy ja pisze bloga! ;)

4 komentarze:

  1. Jejku, widzę że rzeczywiście busy days! Ale kocham czytać takie wpisy, dlatego już z niecierpliwością czekam na następny! <3
    Zapraszam:*
    http://im-living-my-american-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ale masz przygodę, że lecisz z psem :) pisz często co u Cb, ja siedzę teraz w Colorado Springs :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeej, przeżycia masz świetne! Chociażby to, że złapałaś piłkę :)
    Jeszcze niedawno oglądałam podobne widoki, tęsknię trochę za USA, szczególnie za pozytywizmem i energią tych ludzi...
    Mam nadzieję, że dobrze się bawisz, bo widzę, że nie masz czasu nawet na nowy wpis :D czekam na następną notkę i wiedz, że śledzę Tw bloga!

    Pzdr ;* Hania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że czytasz bloga :) DOKŁADNIE! POZYTYWIZM I ENERGIA TYCH LUDZI TO TO, CO UWIELBIAM <3 Bawię się wspaniale i zapraszam do dalszego czytania :)
      Buziaki!

      Usuń